Anna Popek miała groźny wypadek. "Mógł skończyć się śmiercią"

Polska prezenterka telewizyjna miała poważny wypadek samochodowy. Do niebezpiecznego zdarzenia doszło na autostradzie A1, kiedy kierowane przez Annę Popek auto uderzyło w inny samochód. Wszystko wyglądało bardzo groźnie. "Wypadek mógł skończyć się śmiercią" - przyznała przerażona dziennikarka.

View this post on Instagram

#Ilobytom #spotkanie #książka #book @xlmpl

A post shared by Anna Popek (@annapopek_official) on

Anna Popek miała poważny wypadek

Do niebezpiecznego wypadku z udziałem Anny Popek doszło przed kilkoma dniami, gdy dziennikarka wracała ze Śląska do Warszawy. Chcąc zdążyć na niedzielny dyżur w TVP bardzo się spieszyła, co doprowadziło do groźnej sytuacji na drodze. „Śpieszyłam się, żeby być odpowiednio wcześniej i… doszło do kolizji z innym samochodem, który jechał na równoległym pasie” – powiedziała „Super Expressowi” dziennikarka. Jak przekazał jej menadżer Tomasz Krupa, w Skodzie Superb, którą podróżowała Popek, wybuchły wszystkie poduszki powietrzne, urwało się koło prawej osi, a auto sunęło bezwładnie przez około 400 metrów, zatrzymując się dopiero na pasie zieleni. Auto dziennikarki ostatecznie wróciło na lawecie do Warszawy. Nadaje się do kasacji.

„Wypadek mógł skończyć się śmiercią”

Sytuacja, do której doszło na autostradzie A1, wyglądała bardzo dramatycznie. Dziennikarka przyznaje, że poważnie naraziła swoje zdrowie i życie. Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze i dla niej, i dla pozostałych uczestników ruchu. „Wszystko wyglądało naprawdę groźnie, wypadek mógł skończyć się śmiercią…” – przyznała w rozmowie z „Super Expressem”. Dodała, że jeszcze przez kilka dni po tym traumatycznym dla niej zdarzeniu nie mogła dojść do siebie. Była rozbita i apatyczna. „Myślałam o tych sekundach, które mogły sprawić, że bym się nie obudziła albo została kaleką” – wyznała.

Pośpiech zawsze jest złym doradcą

Anna Popek nie zamierza ukrywać, że wszystkiemu winne były jej pośpiech i zmęczenie. „Byłam trochę zmęczona, może nie koncentrowałam się tak, jak powinnam, do tego doszły zmęczenie i stres, żeby zdążyć do pracy. To wszystko wyglądało strasznie, o niczym nie powiedziałam rodzinie, moja mama jeszcze o niczym nie wie. Nie chciałam, żeby się denerwowała” – mówi dziennikarka. „Kilkaset metrów hamowałam, żeby zatrzymać auto na poboczu, wybuchły wszystkie poduszki, w środku czuć było smród spalonych opon i uczucie zupełnej bezwładności i niepewność, w którą stronę to wszystko się potoczy i czy dobrze się zakończy” – wspomina Popek.

Oceń ten artykuł 0 0