Antek Smykiewicz uwięziony w Kambodży. "Wyspa jest jak więzienie". Mówi o braku dostaw jedzenia

Antek Smykiewicz z powodu pandemii koronawirusa utknął w Kambodży. Wokalista znany m. in. z przeboju "Pomimo burz" i jego bliscy nie mają jak wrócić do kraju. W wywiadzie dla "Dzień dobry TVN" opowiedział o warunkach, w jakich teraz żyje.

Antek Smykiewicz utknął w Kambodży

Antoni Smykiewicz z powodu pandemii koronawirusa utknął w Kambodży. Wokalista jakiś czas temu wybrał się z żoną na egzotyczne wakacje do Tajlandii, gdzie miał okazję spotkać się z Igą Krefft, aktorką z „M jak miłość”. Ona także przez koronawirusa została uwięziona w Azji, jednak ostatecznie udało jej się powrócić do kraju. W przypadku Antka sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Przed zagrożeniem Tajlandii wokalista uciekł do Kambodży, gdzie on i jego bliscy znaleźli schronienie w resorcie przyjaciół na wyspie Koh Rong Samloem. Jak prognozuje Smykiewicz, mogą spędzić tam nawet dwa następne miesiące.

„Ta wyspa jest trochę jak więzienie”

Nie mamy za bardzo opcji, żeby wrócić teraz do domu. Wszystkie ośrodki naokoło zostały pozamykane z powodu pandemii. Na wyspie praktycznie nie ma ludzi. (…) Nie ma już dostaw z lądu, jeśli chodzi o jedzenie, ale kupujemy ryby od rybaków, robimy sobie kolacje sami. Pływamy codziennie łódką hotelową i kupujemy bezpośrednio z kutra

– powiedział w wywiadzie dla „Dzień dobry TVN”.

Są ważniejsze destynacje niż Kambodża, w których są ludzie do odebrania. Ja to rozumiem. Też wiem, jak jest. Nie chcę robić z siebie nie wiadomo jakiej ofiary, bo jesteśmy zaradni i sobie poradzimy. Między nami jest tak, że na początku się baliśmy, było trochę nerwowych sytuacji. Teraz mamy taki zapas żarcia, że już się nie przejmujemy tym wszystkim. Zamówiliśmy tonę ryżu i 500 kilogramów makaronu, więc jest tak jak w Polsce 

– mówi.

Antek Smykiewicz dodaje, że chociaż niektórzy zazdroszczą mu przedłużonych wakacji, to on sam chciałby być już w domu. Nie ukrywa, że w dobie pandemii koronawirusa obawia się o swoich rodziców i bliskich w Polsce.

Wszyscy mi zazdroszczą, mówią: „Boże drogi, jakie ty masz piękne wakacje, a my nie możemy wyjść z domu”, no a my nie możemy do domu wrócić w żaden sposób, a ta wyspa jest trochę jak więzienie 

– tłumaczy Smykiewicz.

Ja się bardziej martwię o moich bliskich w domu i rodziców 

– dodaje.

Autor: Maria Staroń

Komentarze
Czytaj jeszcze: