Demi Lovato przed przedawkowaniem imprezowała w domu. Karetka i policja nie zastały gości

We wtorek świat obiegła przykra informacja – Demi Lovato trafiła do szpitala. Jak dotąd donoszą media, hospitalizacja jest wynikiem powrotu artystki do nałogów, od których uwolniła się sześć lat temu. Demony przeszłości wróciły z taką siłą, że Lovato najprawdopodobniej przedawkowała narkotyki, od których była uzależniona. Wciąż jednak oficjalnie nie wiadomo na temat rzeczywistej przyczyny obecności w szpitalu.

O problemach Demi Lovato wiedzieli wszyscy. Artystka będąc jeszcze nastolatką uzależniła się od narkotyków, niszcząc swój wizerunek grzecznej gwiazdki Disneya. Oprócz tego 25-latka zmagała się z depresją, zaburzeniami odżywiania, a także chorobą afektywną dwubiegunową. Mimo że Demi swego czasu trafiła na odwyk i wygrała z nałogiem, utrzymując trzeźwość przez sześć lat, to ostatnio amerykańskie media zwróciły na to, że wokalistka powróciła do imprezowania. Sama Lovato w jednej ze swoich ostatnich piosenek przyznała się, że znów nie jest trzeźwa.

Demi Lovato w szpitalu

Jak poinformował TMZ, 24 lipca około południa lokalnego czasu nieprzytomna wokalistka została prędko przewieziona ze swojego domu w Hollywood Hills do szpitala Cedars-Sinai Medical Center w Los Angeles. Demi trafiła do placówki z objawami przedawkowania narkotyków. TMZ powołując się na swoich informatorów w policji zdradził, że chodzi o heroinę. Inne media twierdzą, że wokalistka zażyła sporą dawkę silnych leków przeciwbólowych. Jak dowiedziała się telewizja NBC, ratownicy podali pacjentce lek o nazwie Narcan, który używany jest do leczenia ostrych zatruć narkotykami i narkotycznymi lekami przeciwbólowymi. Według portalu "The Blast", który miał dotrzeć do wypowiedzi pielęgniarki ze szpitala, piosenkarka mogła zażyć metamfetaminę. Informacja ta wydaje się jednak nie mieć sensu, bowiem podany lek nie działa w przypadku tego narkotyku. Pewnym jest natomiast, że Demi Lovato jest już przytomna i czuwa przy niej mama Dianna De La Garza. Artystka ma też po zakończeniu hospitalizacji znów trafić na odwyk.

W poszukiwaniu dowodów

Niepokojące objawy, z jakimi Demi Lovato trafiła do szpitala, sprawiły, że do akcji wkroczyła policja. Gdy wokalistka była hospitalizowana, przez jej dom Hollywood Hills przeszedł tabun funkcjonariuszy. Poszukiwali oni narkotyków, którymi mogła się odurzyć artystka. Niczego nie znaleźli. Co może być niepokojące, to fakt, że sama zainteresowana nie tylko nie udzieliła pracownikom szpitala, co zażyła, ale również odmówiła wykonania testów na obecność używek we krwi.

Oświadczenie bez wyjaśnień

Rodzina i przedstawiciele Demi Lovato postanowili wydać oświadczenie w sprawie stanu jej zdrowia. To był pierwszy moment, w którym fani mogli odetchnąć z ulgą. Z informacji wynika bowiem, że wokalistka jest już przytomna. Management podkreślił też, że część informacji, która krąży obecnie w mediach, jest nieprawdziwa. Nie wiadomo jednak, o które doniesienia dokładnie chodzi, a także jaki był prawdziwy powód interwencji ratowników medycznych.

"Demi przebudziła się i otoczeniu rodziny, która chce wyrazić wdzięczność za miłość, modlitwy i wsparcie. Część podanych przez media informacji jest niepoprawna, a sami bliscy proszą o uszanowanie prywatności i brak kolejnych spekulacji, jako że jej [Demi – przyp. red] zdrowie i rekonwalescencja są w tej chwili najważniejsze" – można przeczytać w oświadczeniu.

Na chwilę przed tragedią

Amerykańskie media cały czas węszą wokół całego zajścia, w centrum którego znajduje się Lovato. Jak donosi portal TMZ, artystka miała we wtorkową noc świętować urodziny jednej ze swoich tancerek. Widziano ją w jednej z restauracji w Los Angeles. Na tym jednak nie miało skończyć się imprezowanie artystki. Demi podobno zaprosiła część znajomych do domu, by tam kontynuować zabawę. Według "E! News" posiadłość 25-latki już od pewnego czasu była miejscem imprezowych schadzek. Nie wiadomo, jak długo trwała tym domówka, jednak gdy o godzinie 11:00 lokalnego czasu zaniepokojona asystentka poszła sprawdzić, dlaczego Lovato jeszcze nie wyszła z sypialni, zastała ją nieprzytomną. Wówczas bez zawahania wykonała telefon do służb medycznych. Z nagrania rozmowy, które wyciekło do mediów, wynika, że asystentka nie chciała, by wysłana karetka przyjechała na sygnale. Dyspozytor poinformował ją, że nie ma takiej możliwości i syreny muszą być włączone. Najprawdopodobniej już wtedy próbowano zapobiec rozgłosowi sprawy.

Niedźwiedzia przysługa

O problemach Demi Lovato wiedzieli jej znajomi. W tym Iggy Azalea, z którą w ostatnim czasie koncertowała. Jednak koleżanka ze sceny ograniczyła swoją pomoc do oczekiwania, aż 25-latka sama się przyzna do powracających problemów. O świadomości tego, że Lovato z powrotem ciągnie do narkotyków, powiedziała ET.

"Jako jej bliska przyjaciółka wiedziałam o tym. Tak naprawdę chciałam, żeby to ona była tą, która powie fanom. Bardzo się martwiłam, że coś może wyciec albo że ktoś wykorzysta to przeciw niej (…). To nie moja sprawa, by mówić przyjaciółce ‘Musisz się przyznać’" – stwierdziła Azalea.

Nie tylko ona uznała zaniechanie pomocy za lepsze rozwiązanie. Jak podaje TMZ, goście, którzy bawili się w domu Lovato, również spodziewali się, że wokalistka może przesadzić z zażywanymi narkotykami. Na wszelki wypadek przynieśli oni Narcan. Jednak żadne z nich nie było w momencie, gdy Demi rzeczywiście potrzebowała pomocy. Podobno w chwili przyjazdu karetki i policji na terenie posiadłości nie było nikogo z imprezowiczów.

Demony przeszłości

Problemy byłej gwiazdki Disneya rozpoczęły się jeszcze w okresie nastoletnim. Po zakończeniu kariery w Disney Channel Demi rozpoczęła dekonstrukcję swojego ugrzecznionego wizerunku. Prawdopodobnie wówczas pojawiły się pierwsze problemy – zaburzenia odżywiania, depresja, samookaleczanie. Jako 17-latka była też uzależniona od alkoholu i narkotyków. W 2010 roku do mediów trafiały niepokojące informacje o jej problemach fizycznych i psychicznym. Jeszcze w tym samym roku zrezygnowała z udziału w trasie koncertowej Jonas Brothers Live in Concert i rozpoczęła walkę z problemami psychicznymi. Rok później w jednym z wywiadów Lovato wyjawiła, że leczenie było wynikiem bulimii, na którą cierpiała, oraz samookaleczenia. Wówczas lekarze orzekli, że wokalistka cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, która charakteryzuje się naprzemiennymi stanami depresyjnymi i maniakalnymi.

Prawdziwy przełom nastąpił w 2013 roku. Demi Lovato w jednym z wywiadów przyznała się do uzależnienia od narkotyków. Wyjawiła wówczas, że nie mogła wytrzymać dłużej niż maksymalnie godzinę bez kokainy. Nałóg był tak silny, że artystka używki przemycała ze sobą nawet w samolocie. Na szczęście wokalistka pokonała kryzys i przez sześć lat żyła w trzeźwości. Szóstą rocznicę życia bez używek świętowała w marcu tego roku. Niestety, nałóg wziął nad Lovato górę i 25-latka powróciła do zażywania środków odurzających, o czym śpiewa w piosence "Sober"

"Sober"

Demi Lovato udało się przeżyć sześć lat w trzeźwości, unikając nie tylko narkotyków, ale również alkoholu, od którego była uzależniona. Najwyraźniej od marca, gdy świętowała kolejną rocznicę uwolnienia się od nałogu, wiele się zmieniło. Świadczyć o tym może tekst utworu "Sober". W singlu, który ukazał się w zeszłym miesiącu, Demi przeprasza, że nie jest już trzeźwa i obiecuje, że poszuka pomocy.

"Mamo, tak mi przykro, że nie jestem trzeźwa, i tato, proszę wybacz te drinki rozlane na podłodze. Do tych, którzy nigdy mnie nie opuścili, byliśmy już wcześniej na tej drodze. Tak mi przykro, że nie jestem trzeźwa" – można usłyszeć w "Sober". – "Jest mi przykro z powodu fanów, których straciłam, którzy patrzyli, jak znów upadam. Chciałam być wzorem do naśladowania, ale jestem tylko człowiekiem" – zwraca się do fanów.

Szaleństwo ostatnich dni

Powrót do dawnych nawyków mogło obwieszczać zachowanie wokalistki w ostatnim czasie. 25-latka znów rzuciła się w wir imprez. Widziano ją też bawiącą w towarzystwie G-Eazy’egp, który nie stroni od używek.

"Wszyscy widzieli, że miała podkrążone oczy, chociaż podejrzewano problemy ze snem i jedzeniem, tak jak miało to miejsce wcześniej" – dowiedział się magazyn ET. Artystka miała też zaprzestawać współpracy z ludźmi, którzy chcieli się pomóc.

Autor: Natalia Piotrowska

Komentarze
Czytaj jeszcze: