M jak miłość: Pawła czeka kolejny romans? Zachowanie Kaliny może na to wskazywać!

Życie uczuciowe Pawła Zduńskiego nie należy do najłatwiejszych. Mężczyzna ma za sobą niejeden związek, z czego żaden z nich nie okazał się mieć szczęśliwego finału. Nawet małżeństwo z Alą okazało się nietrwałe. Teraz mężczyzna znalazł się w miłosnym potrzasku, bowiem na głowie ma aż trzy kobiety! Okazuje się, że kolejna bohaterka "M jak miłość" może być zainteresowana Zduńskim.

Problematyczne uczucia

Pełne nietypowych sytuacji życie Pawła okaże się powodem do zmartwień dla matki Zduńskiego, Marysi. Kobieta będzie chciała poważnie porozmawiać z synem o tym, jak niefrasobliwie zarządza swoim życiem i jak cały czas wpędza się w nowe problemy. Zduńska razem z Arturem odwiedzi Pawła w pracy. Podczas wizyty para spotka Kalinę i Katię. Wówczas szefowa Zduńskiego zapewni zaniepokojoną matkę, że problem małżeński jej syna wkrótce się rozwiąże. Jednak to nie będzie oznaczać, że nie pojawią się kolejne kłopoty.

Trzy kandydatki

Paweł nie będzie świadomy tego, jak bardzo skomplikowana jest sytuacja, w której się znalazł. Z jednej strony okazuje zainteresowanie Julce, z drugiej strony jest mężem Gruzinki, a z trzeciej… o niej jeszcze nie wie. Mężczyzna uda się na obiad z Julką, jednak w trakcie spotkania Zduński będzie musiał ją zostawić. Wszystko z powodu wiadomości, jaką otrzyma od Kaliny. Markowska powiadomi go o śmierci dziadka. Paweł postanowi pojechać do szefowej, która nie panując nad sobą go… pocałuje. Po całym zdarzeniu kobieta przeprosi i ucieknie. Możliwe więc, że już niebawem rozpocznie się rywalizacja między Kaliną i Julką o względy Zduńskiego. Choć sam Paweł wydaje się zainteresowany Kryszakówną, do której wróci z przeprosinami i obieca, że rozwiedzie się z Katią. „Liczysz się tylko ty” – powie jej.

By tego było mało, wszystkie kroki będą obserwowane przez byłego narzeczonego Katii, Igora. Bandyta nie uwierzy w szczerość uczuć małżeństwa, co oznaczać będzie, że nie zostawi tego ot tak. To może oznaczać kolejne kłopoty.

Autor: Natalia Piotrowska

Komentarze
Czytaj jeszcze: