Nie żyje Mateusz Murański, freak fighter i aktor serialu "Lombard. Życie pod zastaw"

Mateusz Murański nie żyje - podał "Super Express". Informację w rozmowie z RMF FM potwierdziła Grażyna Wawryniuk, rzecznik prokuratury okręgowej w Gdańsku. Murański miał 29 lat.

Mateusz Murański nie żyje

Internet obiegła szokująca wiadomość o śmierci 29-letniego Mateusza Murańskiego, zawodnika MMA i aktora znanego m. in. z serialu „Lombard. Życie pod zastaw”. Informację podał „Super Express”, powołując się na słowa Grażyny Wawryniuk, rzecznik prokuratury okręgowej w Gdańsku:

O zgonie poinformował członek rodziny, który nie mógł się dodzwonić. Na miejsce zdarzenia pojechali funkcjonariusze i znaleźli ciało, wykonano czynności m. in. oględziny z udziałem biegłego, potwierdzono zgon bez udziału osób trzecich

W rozmowie z RMF FM Grażyna Wawryniuk potwierdziła te informacje.

Kim był Mateusz Murański?

Mateusz Murański urodził się w 1994 roku. Popularność przyniosła mu rola Adriana „Adka” Barskiego w serialu „Lombard. Życie pod zastaw”. Jako aktor wystąpił także w produkcjach takich jak: „Asymetria”, „Inni ludzie” czy w nominowanym do Oscara filmie „IO”. Jego ojciec to aktor Jacek Murański.

Murański był także zawodnikiem freak fightów. Swoją pierwszą walkę stoczył na gali Fame MMA 10 w maju 2021 roku. Jego przeciwnikiem był wówczas Arkadiusz Tańcula. Debiutancki pojedynek przegrał na punkty. Jeszcze w tym samym roku zaliczył serię trzech zwycięstw. 2022 rok zaczął natomiast od przegranej z Don Kasjo. W sierpniu ubiegłego roku doszło do głośnego rewanżu Mateusza Murańskiego z Arkadiuszem Tańculą. Podczas Fame MMA 15 ponownie zaliczył porażkę.

Mateusz Murański grał w „Lombardzie”

Na wieść o śmierci Mateusza Murańskiego zareagowali już twórcy „Lombard. Życie pod zastaw”.

Dotarła do nas wstrząsająca wiadomość o śmierci Mateusza Murańskiego, który w „Lombardzie” grał Adka. Z ogromnym żalem żegnamy Mateusza, a jego najbliższym składamy kondolencje i łączymy się w bólu 

– przekazano za pośrednictwem instagramowego profilu serialu.

Autor: Maria Staroń

Komentarze
Czytaj jeszcze: