Niebezpieczne zachowanie zawodnika na torze w San Marino! To mogło skończyć się nawet śmiercią

Motocyklowe Mistrzostwa Świata na torze w San Marino mogły skończyć się śmiercią jednego z uczestników! Podczas wyprzedzania, przy prędkości ok 225 km/h Romano Fenati nacisnął na hamulec swojego przeciwnika. Groźną sytuację możemy zobaczyć na nagraniu, opublikowanym przez organizatora zawodów.

Wygrana kosztem życia

Podczas ostatnich zawodów motocyklowych w San Marino doszło do niezwykle groźnej sytuacji. Rywalizacja na torze była tak zacięta, że podczas próby wyprzedzania jeden z zawodników - Romano Fenati - nacisnął hamulec swojego rywala Stefano Manziego. Na filmie zamieszczonym przez MotoGP na Twitterze widać, jak Włoch na chwilę traci równowagę nad swoją maszyną. Gdyby doszło do wypadku, ten prawdopodobnie skończyłby się śmiercią motocyklisty.

Koniec kariery?

Reakcja organizatora zawodów była natychmiastowa. Fenati od razu zobaczył czarną flagę oznaczającą dyskwalifikację. Zawodnik został też usunięty ze swojej drużyny Marinelli Snipers Team i na pewno nie wystąpi w dwóch kolejnych spotkaniach Grand Prix. Jego kariera stanęła pod dużym znakiem zapytania. Jak mówi szef MV Agusta Team, 22-latek powinien zostać zablokowany we wszelkich wyścigach motocyklowych. Dyrektor motocyklowej dywizji dodaje też, że Fenati nie przejdzie do jego firmy, tak jak wcześniej planowano.

„To była najgorsza i najsmutniejsza rzecz, jaką widziałem podczas motocyklowego rajdu”. Prawdziwy sportowiec nigdy nie zachowałby się w ten sposób. Gdybym był na miejscu Dorna, zakazałbym takiemu zawodnikowi startów w rajdach. Jeśli chodzi o jego kontrakt i przyszłość w MV Agusta Moto 2, zrobię wszystko aby nie doszły do skutku. Zawodnik ten nie podziela bowiem prawdziwych wartości firmy.” – czytamy w jego oświadczeniu na Instagramie.

Kara zbyt łagodna?

Informacja o groźnej sytuacji w San Marino od razu obiegła cały motocyklowy świat. Brytyjski zawodnik MotoGP, Carl Crutchlow stwierdził, że takie zachowanie jest niedopuszczalne, a wymierzona kara jest zbyt łagodna.

„Do garażu powinien wracać piechotą i już nigdy nie brać udziału w wyścigach” – powiedział motocyklista.

Jego zdanie podzielił też były zawodnik MotoGP, Colin Edwards.

„Wystawił czyjeś życie na niebezpieczeństwo, to niewiarygodne, niedorzeczne, nie do uwierzenia. Po takim zachowaniu pakuje się walizkę i na długo opuszcza to towarzystwo” - mówił brytyjski motocyklista w rozmowie z BT Sports.

Poszkodowany Stefano Manzini nie ukończył wyścigu. Zawody wygrał Francesco Bagnaia.

Autor: Adrianna Raszyk

Komentarze
Czytaj jeszcze: