Pracownik MPO w Krakowie ratuje z pożaru dziecko. "To był instynkt"

Bohaterzy są wśród nas i nie noszą peleryn, tylko jak się okazuje pomarańczowe kamizelki MPO. Łukasz Jastrzębski, pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania wjeżdża z impetem na posesje i ściąga trzymające się gzymsu dziecko na ziemię. Wszystko w czasie wczorajszego pożaru na ul. Klasztornej w Krakowie.

autor: Michał Gurgul pracownik MPO
autor: Michał Gurgul pracownik MPO

"To był taki instynkt od razu, żeby zareagować jako pracownik miejski. Zobaczyłem płomień, zobaczyłem w powietrzu dziecko, że trzyma się rękami parapetu i ludzi, którzy chcieli, aby dziecko skoczyło na rozłożoną kurtkę" – relacjonuje Łukasz Jastrzębski pracownik MPO. Ludzie chcieli, żeby chłopak skoczył z 6 metrów na ziemię no ale, że my firmie mamy Sprintery z dużą paką, więc od razu wpadło mi do głowy, że to się może przydać. Pomyślałem, że jak podjadę i wyjdę na pakę, to ściągnę to dziecko.

I tak też się stało, pojazd MPO z impetem wjeżdża na posesje pod trzymającego się gzymsu 12-latka.

Okazuje się, że pożarem objęte jest 3 piętro budynku wielorodzinnego. Strażacy, którzy niebawem dojeżdżają na miejsce ewakuują z domu przy ul. Klasztornej dodatkowe dwie osoby. 12-latek z poparzeniami, podtruty dymem oraz jedna z kobiet trafiają do szpitala.

"Tutaj możemy mówić o bardzo brawurowym, skutecznym, rozsądnym działaniu pracownika spółki miejskiej.  Bardzo tutaj gratulujemy jego postawy i cieszymy się, że jego akcja przyniosła takie rezultaty" – dodaje bryg. Paweł Karpowicz oficer prasowy Komendy Miejskie Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie w rozmowie z dziennikarzem RMF MAXX Przemysławem Błaszczykiem.  Z budynku w czasie prowadzonych działań ewakuowano jeszcze dwie osoby. Jedną z trzeciego piętra, czyli z tego poziomu, na którym był pożar.  Wyprowadzono kobietę w kapturze ucieczkowym.  W mieszkaniu także znajdował się kot i on również został ewakuowany na zewnątrz – przyznaje brygadier Karpowicz.

"Do takich sytuacji dochodzi raz na jakiś czas, że ktoś potrzebuje pomocy, a nasz pracownik akurat jest w pobliżu. No i były już takie sytuacje, tak jak z panem Łukaszem. Była sytuacja, kiedy na Rondzie Mogilskim zaczął płonąć samochód, a akurat stała polewaczka na światłach. No to nasz kierowca, po prostu niewiele myśląc i tylko kierując się chęcią pomocy, wyprzedził tą panią, której samochód się palił i zaczął gasić przy pomocy polewaczki.  No i to są takie naturalne zachowania, że są tacy ludzie, którzy w sytuacji zagrożenia czyjegoś życia po prostu od razu reagują" – przyznaje Piotr Odorczuk z MPO.

fot. Michał Gurgul 

Pracownik MPO w Krakowie ratuje z pożaru dziecko. "To był instynkt"
fot. Michał Gurgul 

Autor: Przemysław Błaszczyk

Oceń ten artykuł 0 0