Strażacy uratowali konia, który niemal utonął w rowie melioracyjnym [FOTO]

To prawdziwy wyczyn! Ochotnicza Straż Pożarna w Barczewie opublikowała zdjęcia, które udowadniają, że strażacy pomagają każdemu w potrzebie, zwierzętom również. W miejscowości Klucznik, w rowie melioracyjnym wypełnionym błotem tonął koń. Został uratowany dzięki szybkiej akcji jednostki!

Koń tonął w rowie melioracyjnym

Na facebookowym profilu Ochotniczej Straży Pożarnej w Barczewie pojawiły się zdjęcia z nietypowej interwencji. 23 kwietnia, wczesnym popołudniem strażacy wyruszyli do miejscowości Klucznik. Tym razem pomocy oczekiwał nie człowiek, a... koń. Zwierzę ugrzęzło w rowie melioracyjnym i było po szyję w błocie. Aby dojść do wycieńczonego już ssaka, strażacy musieli pokonać bardzo trudny i podmokły teren – 100 metrów trzeba było pokonać piechotą, dźwigając sprzęt ratunkowy. Aby pomóc koniowi, wykorzystano m. in. węże pożarnicze. Oszacowano, że zwierzę wytrzymało w błocie około 3 godziny. Gdyby nie akcja jednostki, mogłoby nie przeżyć:

23.04.2023 r. - godz. 14:58 - wyjazd nr 063 - Klucznik - uwięziony koń w rowie melioracyjnym.
Po przybyciu na miejsce zdarzenia i przeprowadzeniu rozpoznania stwierdzono, że w rowie melioracyjnym znajduje się uwięziony koń, który nie jest w stanie samodzielnie wydostać się na twardy grunt.
Działania straży pożarnej polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, wydobyciu zwierzęcia na twarde podłoże wspólnymi siłami strażaków przy wykorzystaniu sprzętu burzącego i węży pożarniczych, a następnie przekazaniu opiekunkom.

"Jedyna strata"

Czyn strażaków jest naprawdę godny podziwu. Kilkunastu wyciągało konia z błota własnymi rękoma, wcześniej podłożywszy pod jego brzuch węże pożarnicze. Aby ułatwić innym jednostkom dojazd i dotarcie do miejsca, oznaczyli trasę zieloną, odblaskową kamizelką. Jak poinformowano w poście, była to jedyna strata, jaką poniesiono w całej akcji – już nie udało się jej odnaleźć:

Jedyną stratą jest brak kamizelki odblaskowej, która służyła jako znacznik dla pozostałych zastępów, które jechały do zdarzenia. Po zakończonych czynnościach już jej nie odnaleźliśmy.

Autor: Hubert Drabik

Komentarze
Czytaj jeszcze: