Chciała odebrać emeryturę z poczty. Zjawiło się pogotowie. Jak do tego doszło?

Sprawa trafi do sądu. 70-letnia kobieta zadzwoniła na numer alarmowy i przyznała, że ma mroczki przed oczami. Wysłano karetkę pogotowia. Na miejscu okazało się, że nie potrzebuje pomocy medycznej... Cel wezwania może zaskoczyć.

Kobieta zadzwoniła na numer alarmowy

Do zdarzenia doszło na terenie Łodzi. 70-latka zadzwoniła na numer alarmowy i poinformowała o swoim stanie zdrowia. Kobieta miała zgłosić, że źle się czuje, przed oczami pojawiają się jej mroczki. Dyspozytor wysłał karetkę pogotowia ratunkowego. Jak okazało się na miejscu, mieszkanka nie potrzebowała pomocy medycznej. Zwróciła się jednak z prośbą o pomoc w odebraniu emerytury z placówki pocztowej.

Szczegóły incydentu są niejednoznaczne – Dziennik Łódzki podaje, że kobieta miała wyjść przed dom, powitać ratowników i prosić o to, aby ci „pojechali na pobliską pocztę i odebrali jej emeryturę. Wcześniej była tam osobiście i pracownice poczty nie chciały jej świadczenia wypłacić”. Portal tvn24.pl wskazuje z kolei, że 70-latka „spacerowała przed placówką poczty, weszła do karetki i powiedziała wprost, że wezwała pogotowie, bo nie może pobrać emerytury z placówki pocztowej, która jest zamknięta”. 

Sprawa trafi do sądu

Podkreśla się, że na miejsce wezwano policję. Według danych TVN24 funkcjonariusze chcieli ukarać kobietę mandatem. Ta jednak odmówiła jego przyjęcia. Oba przytaczane wyżej źródła podkreślają, że sprawa trafi do sądu, a za wprowadzenie w błąd pogotowia Kodeks wykroczeń przewiduje karę aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny do 1,5 tysiąca złotych.

Jeżeli nasze działanie wywołało niepotrzebną czynność, czyli np. wyjazd karetki sąd może dodatkowo orzec nawiązkę w wysokości 1 tys. zł – dodaje Dziennik Łódzki.

Źródło: Dziennik Łódzki / TVN24 Łódź

Autor: Małgorzata Durmaj

Komentarze
Czytaj jeszcze: