Nowy Jork: wypadek prywatnego śmigłowca. Wpadł do rzeki, przetrwał tylko pilot

W sieci pojawiło się nagranie, które udokumentowało wypadek, do którego doszło w Nowym Jorku. Prywatny śmigłowiec z sześcioma osobami na pokładzie wpadł do rzeki. Z helikopter uwolnił się tylko pilot. Reszta poszła razem z maszyną na dno. Strażacy przeprowadzili akcję ratunkową, jednak nikt nie przeżył tragedii.

Dzisiaj w Nowym Jorku do katastrofy śmigłowca, w wyniku której zginęło 5 osób. Helikopter, na pokładzie którego znajdowało się 6 osób, wpadł do przylegającej do Manhattanu rzeki East River i poszedł na dno z pasażerami. Z wypadku z życiem uszedł jedynie pilot, któremu udało się uwolnić z maszyny. Na nagraniach, które pojawiły się w sieci widać, jak śmigłowiec powoli obniża lot, by po chwili wpaść do wody. Śmigło wciąż się kręci, a maszyna przechyla się na bok. Helikopter należał do do prywatnej firmy wycieczkowej Liberty Helicopter Tours.

Strażacy podjęli się akcji ratunkowej mimo niesprzyjających warunków. Odbywała się ona na głębokości 15 metrów przy prądzie wodnym osiągającym prędkość 7 km/h. Temperatura powietrza w momencie trwania akcji osiągała 5 stopni Celsjusza. Jak powiedział szef nowojorskiej straży pożarnej Daniel Nigro, "najtrudniejszą częścią operacji było uwolnienie pasażerów". Wszystko dlatego, że byli oni mocno przypięci do siedzeń i wymagało to przecięcia pasów. Poszkodowani zostali wyciągnięci przez nurków. Trójka pasażerów została przewieziona do szpitala i niestety, tam zmarła. Pozostała dwójka zginęła na miejscu. Jedyną ocalałą osobą jest pilot, któremy udało się uwolnić. 

Szef policji z Nowego Jorku, James O’Neil, nie chciał spekulować na temat przyczyn wypadku. Zaznaczył, że zajmie się tym Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu, która poprowadzi śledźtwo w tej sprawie.

Oceń ten artykuł 0 0