Zamiast kariery – upokorzenie. Szokujące wyznanie reżyserki „Zmierzchu”

Sukces „Zmierzchu” na światowych ekranach wydawał się gwarancją wielkiej kariery dla Catherine Hardwicke. Jednak kulisy jej nagrody od wytwórni pokazują, jak wygląda rzeczywistość kobiet w zmaskulinizowanym świecie Hollywood. Historia reżyserki to nie tylko opowieść o filmowym hicie, ale też o rozczarowaniach, nierównościach i walce o swoje miejsce w branży.

fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Fenomen „Zmierzchu” – miliony na koncie, chłodne recenzje

Gdy w 2008 roku na ekrany kin trafił „Zmierzch”, świat filmu zadrżał. Ekranizacja bestsellerowej powieści Stephenie Meyer, łącząca elementy horroru, fantastyki i romansu, szybko stała się globalnym fenomenem. Mimo że krytycy nie szczędzili jej słów krytyki, widzowie tłumnie ruszyli do kin. Efekt? 408,5 miliona dolarów zysku i początek jednej z najbardziej dochodowych serii filmowych XXI wieku. Kolejne cztery części przyniosły łącznie ponad 3,3 miliarda dolarów. Wydawało się, że dla reżyserki Catherine Hardwicke to początek wielkiej, hollywoodzkiej kariery.

Mini babeczka zamiast kontraktu – szokujące kulisy sukcesu

Catherine Hardwicke, reżyserka pierwszej części „Zmierzchu”, w rozmowie z „The Guardian” wróciła wspomnieniami do momentu, który miał być jej triumfem. Po ogłoszeniu rewelacyjnych wyników finansowych filmu, została zaproszona do biura producentów. Atmosfera była świąteczna, wszyscy gratulowali sukcesu… studiu. Gdy przyszło do wręczenia nagród, Hardwicke otrzymała niewielkie pudełko. W środku znajdowała się mini babeczka – symboliczny, niemal groteskowo skromny prezent. W tym samym czasie jej koledzy po fachu, reżyserzy męscy, za podobne sukcesy dostawali samochody, kontrakty na kolejne filmy i wolną rękę w realizacji nowych projektów.

Zderzenie z rzeczywistością – kobieta w świecie wielkich produkcji

Dla Hardwicke ten moment był brutalnym przebudzeniem. „Zrozumiałam wtedy, że wcale nie planują zatrudniać większej liczby reżyserek, że nikt nie pozwoli mi zrobić czegoś wielkiego. To było brutalne zderzenie z rzeczywistością” – przyznała reżyserka. Gdy pojawiły się plany kontynuacji „Zmierzchu”, wytwórnia nie zaproponowała jej reżyserii kolejnych części. Za kamerą każdej następnej odsłony cyklu stawał już mężczyzna. W branży, gdzie sukces powinien otwierać drzwi do kolejnych wyzwań, Hardwicke dostała jasny sygnał: kobieta, nawet z rekordowym wynikiem, nie może liczyć na równe traktowanie.

Nowy rozdział – „Street Smart” i walka o ważne tematy

Mimo rozczarowań, Catherine Hardwicke nie zrezygnowała z filmowej pasji. Jej najnowszy projekt to niskobudżetowy dramat „Street Smart”, opowiadający o grupie bezdomnych nastolatków w Los Angeles. Film powstał we współpracy z organizacjami charytatywnymi Covenant House i Safe Place for Youth, które wspierają młodych ludzi doświadczających bezdomności. Hardwicke podkreśla, jak trudna jest sytuacja w jednym z najbogatszych miast świata: „Czynsze w Los Angeles są monstrualnie wysokie. Nawet jeśli masz pracę, ale nie jest ona dobrze płatna, możesz mieć realny problem ze znalezieniem dachu nad głową. Dzieciaki w naszym filmie pracują, a mimo to nie wiedzą, jak związać koniec z końcem”.

 

źródło: RMF MAXX, PAP

Oceń ten artykuł 0 0