"Krzyk VI" w kinach od 10 marca! Nowy Jork. Nowe zasady...

Po brutalnych zabójstwach, które po raz kolejny wstrząsnęły ich rodzinnym miasteczkiem, czwórka ocalałych bohaterów opuszcza legendarne Woodsboro. Pragną rozpocząć nowy rozdział życia. Przeprowadzają się do Nowego Jorku... Czy tam ich życie będzie spokojniejsze? Już 10 marca 2023 premiera filmu "Krzyk VI".

Premiera filmu "Krzyk VI" już wkrótce! Nowy Jork. Nowe zasady...

Nowy Jork. Nowe zasady. W wielomilionowym mieście nikt nie usłyszy twojego krzyku… Po brutalnych zabójstwach, które po raz kolejny wstrząsnęły ich rodzinnym miasteczkiem, czwórka ocalałych bohaterów opuszcza legendarne Woodsboro. Pragną rozpocząć nowy rozdział życia. Przeprowadzają się do Nowego Jorku, dynamicznego, wielkiego miasta pełnego ludzi, które ma im pomóc zapomnieć o mrocznej przeszłości. Jednak Ghostface sprawi, że Nowy Jork mieć będzie jeszcze jeden powód, aby nigdy nie zasypiać.

Groza i ironia: recepta mistrza Cravena

Słynna seria filmów grozy w reżyserii Wesa Cravena miała początkowo być trylogią, na którą złożyły się filmy z lat 1996, 1997 i 2000.
Cykl, w powszechnej opinii krytyki i widzów, na nowo zdefiniował podgatunek „slasher” (z angielskiego: slash – ciąć), czyli opowieści,
w której większość bohaterów, często bardzo młodych, ginie w przerażających okolicznościach z ręki psychopaty, albo też demona
o ponadludzkich właściwościach. Za prekursora gatunku powszechnie uważa się „Psychozę” („Psycho”, 1960) Alfreda Hitchcocka, film wręcz uwielbiany przez twórców klasycznych osiągnięć podgatunku z lat 70. i 80.

Jednak w  2011 roku Wes Craven, traktowany jako odnowiciel kina grozy, twórca innego wielkiego przeboju – „Koszmaru z ulicy Wiązów” („A Nightmare on Elm Street”, 1984), połączył ponownie swe siły ze scenarzystą Kevinem Williamsonem, by jeszcze raz opowiedzieć
o tajemniczym zabójcy w halloweenowej masce, ukazującej twarz wykrzywioną grymasem, a inspirowanej obrazem norweskiego malarza Edvarda Muncha „Krzyk” z 1893 roku. I tak oto trylogia zyskała kontynuację.

Pierwszy „Krzyk”, na którego kształt wpływ miał kultowy „Halloween” (1978) Johna Carpentera, był najbardziej kasowym filmem na rynku amerykańskim w 1996 roku. Sukces wziął się zarówno z mistrzostwa Wesa Cravena w budowaniu napięcia (złowrogie sceny z dzwoniącym telefonem), jak i specyficznego poczucia humoru, przejawiającego się zwłaszcza w inteligentnej grze z regułami gatunkowymi „slashera”. Ironia na granicy zgrywy i prawdziwa groza połączyły się w trylogii „Krzyk”
w idealnych proporcjach. Taka była opinia sporej części krytyki, zwłaszcza zaś armii zaprzysięgłych fanów.

Dodać należy, że scenarzystę „Krzyku” i twórcę głównych postaci serii, Kevina Williamsona, zainspirowały prawdziwe wydarzenia z Gainesville (Floryda) z 1990 roku. Seryjny morderca Danny Rolling, który zabijał młode kobiety w domach położonych blisko lasu, został skazany na śmierć i stracony w 2006 roku. Przedtem przyznał się także do morderstw dokonanych w 1989 w Shreveport (Luizjana). Williamson przeżył traumę po obejrzeniu w 1994 roku dokumentu o zbrodniach Rollinga. W 1998 opowiedział w CNN o tym, jak bardzo się bał, gdy zastał otwarte okno w domu. Zadzwonił do przyjaciela, który jednak potraktował jego strach niezbyt serio. Przerażony Williamson uzbroił się w nóż kuchenny, a potem zaglądał nawet pod łóżka, sprawdzając, czy nie kryje się tam tajemniczy napastnik. O trzeciej czy czwartej nad ranem, po bezsennej nocy, zaczął pisać otwierającą scenę „Krzyku”.

Reżyser czterech kolejnych odsłon serii, urodzony w 1939 Wes Craven, zadebiutował w 1972 roku krwawym filmem zemsty „Ostatni dom
po lewej stronie” („The Last House of Left”). Był jego scenarzystą, reżyserem i montażystą. Już wówczas, choć początkowo niedoceniony,
dał się poznać jako twórca nowych standardów krwawego kina grozy. Wspomniany „Koszmar z ulicy Wiązów” (1984) stał się początkiem kultowego cyklu.

Pierwsza odsłona „Krzyku” zdobyła w 1996 roku nagrodę MTV w kategorii Najlepszy film. Dwie pierwsze części serii zarobiły w USA ponad 204 mln dolarów. Craven był filmowym erudytą, znawcą twórczości Truffauta i Bergmana. – Lubię opowiadać o lękach obecnych w naszej kulturze. Uważam, że konfrontacja z naszym strachem nas wzmacnia – mówił. – Wierzę w kino jako formę sztuki, potrafiącą doskonale opisywać strach,
 ale i radość.

Najlepsza krwawa seria w historii gatunku

W 2011 roku, po długim oczekiwaniu, fani serii doczekali się kontynuacji. W „Krzyku 4” zgodzili się zagrać aktorzy, którym poprzednie części cyklu przyniosły wielką popularność. Neve Campbell powróciła w roli prześladowanej przez watahy psychopatów Sidney Prescott – teraz autorki poradnika, który promuje w miasteczku Woodsboro, akurat w rocznicę pierwszego zabójstwa. Courteney Cox zagrała dziennikarkę (obecnie pisarkę) Gale Weathers-Riley, a David Arquette szeryfa Deweya Rileya. Roger L. Jackson znowu użyczył głosu Ghostface’owi. W niewielkich rolach, podobnie jak poprzednio Drew Barrymore i Jada Pinkett Smith, pojawiły się Anna Paquin („Fortepian”, „Dzieci Ireny Sendlerowej”) i Kristen Bell („Raj dla par”, „Burleska”).

Twórcy czwartej odsłony „Krzyku” deklarowali, że nie zamierzają ulegać modzie na restartowanie i odświeżanie klasycznych już dokonań filmowych. Ich intencją była kontynuacja zachowująca wszelkie walory i wysoką jakość poprzednich części serii, niepozbawiona jednocześnie nowych pomysłów. Craven zaakceptował scenariusz Williamsona, pomysłodawcy „Krzyku”. – Musieliśmy powrócić z filmem wzbudzającym szacunek widzów. Ten tekst dawał nam taką możliwość – mówił. Jednocześnie był zdania, że kontynuowanie znanych serii często przyczyniało się do zdecydowanej, a nawet katastrofalnej utraty jakości, czego koronnym przykładem były dla niego losy cyklu „Piła” („Saw”).

Wyzwaniem było ukazanie ukształtowanych uprzednio postaci w nowym, bardzo zmienionym świecie. To się zdecydowanie udało – widzowie zaakceptowali „Krzyk 4”. Film zarobił na całym świecie prawie 100 milionów dolarów, a cała seria osiągnęła imponujący wynik finansowy w wysokości 608 milionów dolarów. Niestety w 2015 roku w wieku 76 lat zmarł Wes Craven i realizacja kolejnych części stanęła pod znakiem zapytania. Jak zapowiadał Williamson w 2014 roku, „Krzyk 4” miał się stać początkiem nowej trylogii; Craven poczynił już konkretne plany dotyczące kolejnych filmów. Jak wiadomo, po jego śmierci cykl skierowano na inne tory.

Z miłości do „Krzyku”

Courteney Cox w klipie filmowym, zrealizowanym w 25. rocznicę pierwszego „Krzyku” (2021) w hołdzie Cravenowi, mówiła: „Był królem horroru”. Podkreślała, że najbardziej ceniła jego ogromne poczucie humoru: – Pamiętam, że kiedy dobiegały końca zdjęcia do „Krzyku 4”, zaczęliśmy się wygłupiać, a Wes zaczął chichotać jak szalony! Nadal mam to nagranie. Widok Wesa Cravena, króla horroru, który nie mógł przestać się śmiać, był uroczy. On był po prostu najmilszym człowiekiem.

Wyzwanie, jakim była realizacja kontynuacji, podjęli współtwórcy grupy filmowej Radio Silence, wcześniej działający w popularnym w sieci trio komediowym Chad, Matt & Rob, specjalizującym się w krótkich filmach
z pogranicza komedii, horroru i science fiction (m.in. seria „Interactive Adventures”) – Matt Bettinelli-Olpin i Tyler Gillett. Trzeci członek Radia Silence, Chad Villella, został producentem wykonawczym filmu.

Gillett obejrzał horror Wesa Cravena z 1996 roku, gdy był nastolatkiem. – Moje wspomnienie pierwszego „Krzyku” to czyste przerażenie – mówił. – Był jak encyklopedia tego, co najlepsze w gatunku. Otworzył mi oczy na siłę tego, co możesz osiągnąć, łącząc horror z inteligentnym humorem i z postaciami, na których szczerze ci zależy.

Współreżyser Matt Bettinelli-Olpin miał podobne doświadczenia z „Krzykiem”: – Był przerażający, zabawny i poruszający. Miał wszystko,
o co można prosić, a nawet więcej. Poza tym, był to pierwszy film, który miałem okazję obejrzeć, zrealizowany z tak niesamowitym zrozumieniem reguł gatunku i jego historii.

Z kolei dla Chada Villelli seans, podczas którego zapoznał się z klasycznym filmem Cravena, okazał się prawdziwą życiową inspiracją. – To „Krzyk” sprawił, że zapragnąłem poświęcić się kręceniu filmów – wyznał.

James Vanderbilt („Zodiak”, „Niesamowity Spider-Man”), współautor scenariusza, kilkakrotnie obejrzał pierwszy „Krzyk” i, podobnie jak wielka rzesza kinomanów w 1996 roku, był oszołomiony jego kunsztem.
Tak mówił o pracy Cravena: – To jeden z niewielu reżyserów, którzy stworzyli kluczowe dla swego gatunku hity w trzech różnych dekadach.
W latach 70. pojawił się na scenie z „Ostatnim domem po lewej stronie”,
w latach 80. powrócił z „Koszmarem z ulicy Wiązów”, a następnie zrewolucjonizował horror „Krzykiem” w latach 90.

Kevin Williamson początkowo nie był skory do współpracy: – Kiedy Wes zmarł, pomyślałem, że to już koniec serii „Krzyk”. Sądziłem, że gdyby ktoś zrobił jeszcze jeden film, obejrzałbym go może kiedyś w kablówce. Pożegnałem się z „Krzykiem”. Jednak w końcu się zgodził. Na ekran powróciły Courteney Cox oraz Neve Campbell jako niepokonana Sidney Prescott. Pojawili się aktorzy z młodego pokolenia. Kilkoro z nich zobaczymy także w „Krzyku VI”.

Urodzona w Meksyku Melissa Barrera (gra Samanthę Carpenter, która w piątej odsłonie „Krzyku” przyjeżdżała do Woodsboro po długiej nieobecności) miała sześć lat w momencie premiery pierwszego „Krzyku”. Obecnie jest jedną z najpopularniejszych twarzy meksykańskiej telewizji. Odniosła sukces także na dużym ekranie, m.in. w filmach „Sacúdete las penas” i „Prima”. Aktorka nie zaniedbuje kariery scenicznej (m.in. spektakle „Despertando en primavera”, „Hoy no me puedo levantar”).

Jasmin Savoy Brown (ur. 1994), znana m.in. z seriali „Chirurdzy” i „Pozostawieni”, w lot zrozumiała, kim jest grana przez nią Mindy. Jak stwierdził Gillett, „wgryzła się w rolę”, gdy tylko ją otrzymała.

Mason Gooding (Chad, atletyczny bliźniak Mindy), syn Cuby Goodinga Jr., też jest rówieśnikiem serii. Najbardziej znany ze „Szkoły melanżu” („Booksmart”, 2019, reż. Olivia Wilde), ma spore doświadczenie aktorskie, przede wszystkim z telewizji. Jako student New York University napisał esej o „Krzyku” ‘96, o czym poinformował podczas przesłuchania do „Krzyku” ’22. Nie wiadomo, czy miało to wpływ na to, że znalazł się w obsadzie.

Jenna Ortega (gra młodszą siostrę Samanthy, Tarę Carpenter) urodziła się w 2002 roku, sześć lat po pierwszym „Krzyku”. Główne role w filmach i serialach aktorka obejmuje, odkąd skończyła dziewięć lat (m.in. seriale „Greenowie w wielkim mieście”, „Ty”, „Richie Rich”, film „Ratujmy Florę”). Ostatnio zabłysnęła w serialu „Wednesday”, za który otrzymała nominację do Złotego Globu w kategorii Najlepsza aktorka w serialu komediowym oraz do nagrody Gildii Aktorów Ekranowych. Za rolę w poprzedniej, piątej odsłonie „Krzyku” została nagrodzona przez MTV Movie w kategorii Najbardziej przerażający występ. Pochodzi z rodziny meksykańsko-portorykańskiej. Jej kariera to ciekawy przykład dwutorowości. Jako dziecięca gwiazda Ortega z wielkim powodzeniem brała udział w produkcjach familijnych, często disnejowskich. Z czasem zaczęła pojawiać się w kręconych przez entuzjastów „slasherach” („Opiekunka: demoniczna królowa”, „Studio 666”) i wcale nie zachwiało to jej rynkową pozycją. Przeciwnie – pozwoliło jej odnieść wielki triumf w serialu „Wednesday”, gdzie obsadzono ją w roli latorośli słynnego rodu Addamsów. Jej taniec do utworu  „Bloody Mary” Lady Gagi stał się wielce popularnym viralem. Uznawana jest powszechnie za wschodzącą gwiazdę. Słynie z pracowitości i niechęci do wszelkiego zaszufladkowania.

Obie grające siostry aktorki, Jenna Ortega i Melissa Barrera, zdawały sobie sprawę, że dla filmu kluczowym było, by więź między nimi była wiarygodna. Okazało się, że połączyła je niekłamana sympatia. – Kiedy spotkałyśmy się na próbach, spojrzałyśmy sobie w oczy i poczułyśmy się jak prawdziwe siostry – wspominała Ortega.

Wysiłek się opłacił. Piątą część cyklu, zatytułowaną po prostu „Krzyk” („Scream”), przyjęto z uznaniem, odniosła też finansowy sukces (ok. 145 milionów dolarów wpływów z kin na całym świecie, przy koszcie produkcji 24 miliony). Fani i krytyka byli w większości zadowoleni. Dobry duch Wesa Cravena, któremu film był dedykowany, wyraźnie unosił się nad produkcją. Chwalono pomysłowy i zarazem precyzyjny scenariusz, umiejętne wymieszanie elementów grozy i humoru, a zarazem zwracano uwagę, że twórcy uniknęli pokusy zarówno przesadnego eksponowania elementów szoku, jak i skłonności do żonglowania aluzjami do poprzednich części (czego nie dało się powiedzieć o telewizyjnej wariacji „Scream” z lat 2015–2019 – trzeci i ostatni sezon nosił tytuł „Scream: Resurrection”).

Krzyknijmy jeszcze raz!

Ośmielona sukcesem reżysersko-producencka ekipa filmu z 2022 roku szybko przystąpiła do pracy nad „Krzykiem VI”. Tym razem zdecydowano się na krok dość radykalny, choć nie całkiem nowy: akcję przeniesiono z Woodsboro do Nowego Jorku, gdzie znalazła się czwórka ocalałych bohaterów. (Przypomnijmy, że „Krzyk 3” rozgrywał się w Hollywood.)

Na początku filmu obserwujemy, jak moja bohaterka, Tara, desperacko próbuje odzyskać swoje nastoletnie doświadczenia, pragnąc zapomnieć o doznanej traumie. Chce być po prostu normalną studentką – mówiła Ortega na łamach „Entertainment Weekly”. – Między nią a Sam jest wiele napięć, Tara uważa, że jest przez siostrę traktowana nadopiekuńczo, wręcz dusi ją to, krępuje.

Od ostatniego filmu nie minęło wiele czasu – dodawała Barrera. – Właściwie czas, który upłynął pomiędzy realizacją obu części pokrywa
się z czasem w fikcyjnym świecie. Atutem nowego filmu jest moim zdaniem to, że jesteśmy świadkami, jak na naszych bohaterów wpłynęły niedawne krwawe wydarzenia. Widzimy ciężar, który niosą na swoich barkach. Każdy z nich radzi sobie z tym inaczej.

Ze względów finansowych nie udało się pozyskać do współpracy Neve Campbell. Zagrały natomiast Courteney Cox oraz pamiętna z części czwartej Hayden Panettiere (aktorka, modelka i piosenkarka, znana m.in. z „Tytanów”, „Listu w butelce”, filmu „Kocham cię, Beth Cooper” i serialu „Nashville”). Panettiere wcieliła się w ulubioną przez fanów postać sarkastycznej Kirby Reed, jak się okazało, ocalałą z masakry w części czwartej. W piątym „Krzyku” widownia otrzymała sygnał, że ich ulubienica Kirby żyje. Gillett mówił w wywiadzie dla „Total Film”: – Jesteśmy po prostu wielkimi fanami Hayden w tej roli. Jako wielbiciele serii byliśmy również świadomi, że toczy się długa rozmowa na temat tego, czy jej bohaterka przeżyła wydarzenia z „Krzyku 4”. I po prostu spodobał nam się pomysł udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Poza tym, możliwość pracy z osobą tak bystrą jak Hayden miała dla nas duże znaczenie.

Moja bohaterka przebyła długą drogę – opowiadała Panettiere o postaci Kirby na łamach „Entertainment Weekly”. – To, co się jej przydarzyło, mocno ją zmieniło, ale to jednak wciąż ta sama Kirby. Jest starsza, mądrzejsza, lecz tak samo bystra i sarkastyczna. Aktorka szczerze przyznała, że czuła się trochę dziwnie jako weteranka serii, wchodząca na plan z nową, młodą ekipą. – Miałam wrażenie, że jestem nieco pominięta. Było mi nieswojo w nowej, bardzo zgranej grupie, która poznała się dobrze, kręcąc poprzedni film. Ale wszyscy okazali się bardzo gościnni. Myślę, że stałam się częścią nowej rodziny.

W nowym filmie pojawili się nowi aktorzy, między innymi Dermot Mulroney, pamiętny między innymi z „Młodych strzelb”, „Skrawków życia” czy „Mój chłopak się żeni”. – Kochałam Dermota Mulroneya od zawsze – wyznała Barrera. – Jestem jego wielką fanką. I mnie nie zawiódł! Zawsze emanował dobrą energią podczas pracy i wprawiał wszystkich w świetny nastrój.

Australijska aktorka Samara Weaving („Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”, „Babilon”) wystąpiła w „Zabawie w pochowanego” („Ready or Not”), horrorze komediowym z 2019 roku reżyserów „Krzyku VI”, Matta Bettinelli-Olpina i Tylera Gilletta. Twórcy nawiązali do tej postaci, co widać w najnowszym zwiastunie filmu. – Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Samarę na planie, kręcona była scena z aktorami drugoplanowymi spacerującymi po metrze. Wszyscy byli przebrani w halloweenowe stroje – wspominała Ortega. – W nowym filmie będzie sporo „jajek niespodzianek”, a jednym z nich jest właśnie postać grana przez Samarę w „Zabawie w pochowanego”.

Decyzję o realizacji „Krzyku VI” podjęto w  lutym 2022 roku. Wiosną Campbell ogłosiła, że rezygnuje z projektu. W tym samym czasie Ortega zdradziła, że tym razem Ghostface będzie o wiele bardziej agresywny. Nieobecność Campbell spowodowała rzecz jasna znaczne korekty w scenariuszu, ale nie wykreślono tej postaci – wspomina się o niej dość często. Twórcy filmu mają nadzieję, że być może uda się Campbell namówić na powrót w ewentualnych kolejnych odsłonach serii. Budżet filmu wyniósł 35 milionów dolarów. Zdjęcia ruszyły 6 czerwca w Montrealu (który zagrał, jak to już wiele razy bywało, Nowy Jork) i trwały do końca sierpnia.

We wspomnianym wcześniej wywiadzie dla Molly Edwards z „Total Film”, Chad Villella tak mówił o zmianie scenerii: – Wielkie miasto jest
z pewnością jednym z bohaterów „Krzyku VI”. Chcieliśmy je pokazać nie z perspektywy turysty, ale z punktu widzenia dość wyalienowanego mieszkańca. Czasem gubisz się w tłumie
to uczucie zagubienia i przerażenia chcieliśmy oddać w naszym filmie. Ghostface wykorzystuje elementy miejskiej scenerii, pojawia się miejscach, na które zwykle nie zwracamy uwagi.

Te przerażone dzieciaki uciekają, a Ghostface wciąż na nowo je odnajduje w najpiękniejszym, ale także najbardziej przerażającym mieście, tak bardzo zatłoczonym, obojętnym i  agresywnym   dodawała  Barrera.

Gillett zwracał uwagę na kluczową rolę obsady. Stwierdził, że nie bez powodu film pomyślano jako bezpośredni sequel poprzednika. Chodziło o to, by maksymalnie wyzyskać energię młodych aktorów i niemalże rodzinne więzi, jakie wytworzyły się pomiędzy nimi podczas pracy nad piątym „Krzykiem”. Jego zdaniem trauma, jakiej doznali bohaterowie, stanowi ważny element napędzający fabułę, a oczekiwanie na rozwiązanie zagadki jak z klasycznego kryminału typu „kto zabił” z pewnością i tym razem nie zawiedzie widowni. Jednocześnie reżyser przyznał, że weteranka serii Courteney Cox jako Gale pozostała wielkim atutem filmu: – Myślę, że jest tu okazja, aby naprawdę zagłębić się w świat Gale, w jej emocje po stracie kogoś tak bliskiego jak Dewey. Courteney jest niesamowita, ma zapał i mnóstwo nowych pomysłów.

Sprowadzenie Ghostface’a do Nowego Jorku to zupełnie nowy element tej historii – mówiła wspomniana wyżej aktorka. – Przeniesienie akcji z małego miasteczka i umieszczenie jej w sercu miasta, które nigdy nie śpi, jest naprawdę przerażające. Na moją bohaterkę klimat wielkomiejski też mocno działa.

Gillett powiedział, że starał się zbyt wiele nie myśleć o presji fanów serii – sam zresztą do nich należy. W hołdzie dla Cravena i Williamsona nowy film zawiera doskonale znane motywy. Ale, jak dodawał Gillett: – Jest kilka naprawdę niezłych niespodzianek, które stworzyliśmy zgodnie z naszym gustem i wyczuciem, i które pasują do świata „Krzyku”. Chcieliśmy stworzyć coś, co wydaje się częścią franczyzy tak bardzo, jak to tylko możliwe, lecz jednocześnie jest zaskakujące i interesujące. Nie sądzę, żeby ludzie chcieli oglądać, zwłaszcza w przypadku tej serii, właściwie ciągle to samo.

Drugi członek reżyserskiego duetu, Bettinelli-Olpin, mówił: – Nasz film  jest świadomy siebie, swej formy i gatunku. Bardzo jednak chcieliśmy, żeby ta historia istniała jako osobna, logiczna opowieść, nie tylko na poziomie meta. Villella dopowiadał: – W „Krzyku” jest element kryminału, ponieważ mamy tu makabrę i humor, ale u podstaw intrygi leży tajemnica morderstwa, która, moim zdaniem, naprawdę trzyma publiczność w napięciu. Za każdym razem jest inny sprawca, inny motyw zbrodni. Myślę, że także to sprawia, że widzowie tak chętnie powracają do cyklu.

Bettinelli-Olpin: – Ostatnio odradza się w kinie klasyczny wzorzec zagadki kryminalnej. Było też coś, o czym dużo rozmawialiśmy, ponieważ, szczerze mówiąc, mamy w tej sprawie odmienne zdanie. Dorastaliśmy w epoce, w której filmy były zawsze świeże i nowe nigdy nie wiedziałeś, co otrzymasz i to było ekscytujące. Ale krajobraz filmowy się zmienił, żyjemy w epoce restartów, sequeli i requeli, jesteśmy jej częścią. Dopóki jednak historie wydają się pomimo wszystko oryginalne, jesteśmy gotowi zaakceptować nowe reguły gry.

Bettinelli-Olpin podkreślał, że tym razem mocno zaakcentowano charaktery bohaterek i bohaterów: – Specyfika fabuły, w której pojawiają się straumatyzowane postaci z poprzedniej części, spowodowała, że musieliśmy jeszcze lepiej je przedstawić. Dużo miejsca poświęcamy Tarze Carpenter, granej przez Jennę Ortegę. Mamy też powrót Sam – bardzo ważna jest siostrzana więź między nią a Tarą. Jenna Ortega, która z dziecięcej gwiazdy awansowała do hollywoodzkiej aktorskiej superligi, zna doskonale reguły gatunku, bo wystąpiła w kilku slasherach. Pracę nad poprzednim „Krzykiem” wspominała z niegasnącym entuzjazmem.

Williamson, jeden z producentów wykonawczych i twórca oryginalnych postaci, mówił po obejrzeniu roboczej wersji filmu: – To nie wygląda jak jakaś „część 6”. To całkiem nowa rzecz, pełna polotu i inwencji. Oglądałem ten film z wielkim uśmiechem na twarzy. A przeniesienie akcji do Nowego Jorku to był doskonały pomysł! („SYFY Wire”)